á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Jest dobrze, aż do Bankietu i śmierci dziadka. Fabuła jest naprawdę sklejona, żadnych oderwanych wtrąceń. Ale później dzieje się coraz gorzej... Tabletki, zabranie Pamiątek, wyrąb drzew, selekcja, liścik - czy ja mam osiem lat i lubię czytać opisy domysłów Cassie? (...) "Myślałam o nim, myślałam o tamtym, nie wiem, jak się mam". Cassio Kalkulator (czy to nie mówi samo za siebie? dziewczyna zajmuje się jakąś tam selekcją LICZB, a ja pamiętam kalkulatory Casio) jest pewna podwalin tego świata, nic złego jest w ciągłej inwigilacji i przestrzeganiu prawa, a jakby dostała jakąś Naganę - zachowaj, Panie.
Więc co się dzieje? Wielki Brat Statystyk płata figla i pokazuje na czytniku kogoś innego, niż jest Cassio przypisany. I jedziemy z wątpliwościami... Bo to źle, bo to niemożliwe, bo zły osąd, bla, bla, bla.
W miarę, jak Kalkulatorka wciąga się w konspirację (chociaż czy konspiracją można nazwać przechowywanie urywka wiersza, schowanie Pamiątki, NAUKĘ pisania?) coś do dziewczyny zaczyna docierać. Kuźźde, nareście! I teraz czekasz, aż chwyci za miecz i rozprawi się ze złymi ludźmi w bieli, a tu... Koniec książki.
Żeby wam nie skłamać, czytałam to jakoś ponad rok. Nie dlatego, bo czasu nie miałam. Po prostu to jest flak. Zdecydowanie nie dla mnie.